Top
π ⋅ 6 ⋅ 9 – TUU
fade
1414
single,single-post,postid-1414,single-format-standard,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
nieskonczonosc

π ⋅ 6 ⋅ 9

W VI wieku p.n.e. Pitagorejczycy twierdzili, że wszystko jest liczbą, i że liczby rządzą światem. Dziś wie to każdy księgowy, ale Grekom chodziło o coś więcej. O tajemnicę wszechrzeczy wyrażoną elegancką harmonią przeciwieństw – matematyczne i mistyczne, parzyste i nieparzyste, ograniczone i nieskończone jednocześnie. Uważali, że liczby są samodzielnymi bytami, które opisują i zarazem kształtują materię, a w efekcie stwarzają rzeczywistość. Szczególnie kręciła ich liczba 10, zaś pierwociną wszystkiego miało być nieprzeniknione Jedno.

 

Osobiście śmiem już nie wierzyć starożytnym, ale też mam swoje ulubione liczby. To π i 42, które cenię, ponieważ, tak jak sowy w „Twin Peaks”, są zupełnie czymś innym, niż się wydają.

 

Od „π” rozpoczął swoją twórczość Darren Aronofsky. Taki tytuł nosi jego debiutancki film z 1998 roku. To hołdująca niemieckiemu ekspresjonizmowi i filmom noir, czarno-biała, neurotyczna i świdrująca opowieść o ukrytym matematycznym porządku świata oraz jego postępującym szaleństwie. Symbolizują je ataki migreny nękające Maxa Cohena, głównego bohatera filmu, genialnego matematyka badającego liczbę π. Jest pitagorejczykiem z przekonań, który odkrywa w niej prawidłowość – kod, który zdaje się być kluczem do wszelkiej wiedzy. Takiej o Wszystkim, przez duże „W”. Wieści szybko się rozchodzą, dlatego zaczynają go nachodzić zarówno ci, którzy liczą pieniądze na Wall Street, pragnący za pomocą algorytmu przejąć kontrolę nad światem, jak i ci, którzy wierzą w gnostyczną Kabałę i tajemnicę zapisaną w prawdziwym imieniu Jahwe. To ostatnie jest możliwe, ponieważ żydowskie teksty o wiedzy tajemnej posługują się gematrią, czyli systemem numerologicznym, który przypisuje każdej literze wartość liczbową. W ten sposób wszystko, co zapisano po hebrajsku, można wyrazić matematycznie.

 

Liczba π wyraża stosunek długości obwodu okręgu do długości jego średnicy, który bez względu na wielkość koła jest zawsze taki sam, a jej kolejne sekwencje można rozwijać w nieskończoność. Już te dwie cechy czynią ją podejrzanie magiczną, a jako jedna z najstarszych stałych matematycznych zyskuje tylko na boskości. Pierwszy zbadał ją Archimedes z Syrakuz w III wieku p.n.e., dlatego nazywa się ją również stałą Archimedesa. Z pewnością była znana już w Babilonii, a najprawdopodobniej w swojej architekturze wykorzystywali ją już Sumerowie 4500 lat temu. Współcześnie czcimy ją Dniem Liczby π. A nawet dwoma. Amerykanie ustanowili go na 14 marca (3.14 w Jankeskim zapisie daty), a w Europie jest to 22 lipca (22/7 to ułamek definiujący π). Nieskończoność jej zapisu powoduje, że w jej rozwinięciu można znaleźć praktycznie każdą matematyczną sekwencję. Jest wiele stron internetowych, dzięki którym według daty urodzenia możemy wytropić swoje miejsce w tym uniwersum. Nie brakuje też takich, którzy jak Max uważają, że w cyfrach mnożących się po 3,14… kryje się klucz opisujący Wszechświat. Dlatego liczba π stała się Świętym Graalem dla wszystkich współczesnych pitagorystów. Zabawne, ponieważ Pitagoras i pitagorejczycy nie mieli wiele wspólnego z liczbą π, a zbieżność pierwszej sylaby jest zupełnie przypadkowa.

 

Członkowie tej filozoficzno-matematycznej sekty żyli kilka wieków przed Archimedesem z Syrakuz i mieli trochę inne zainteresowania: wierzyli w wędrówkę dusz, czcili ojców i matki, dbali o zbilansowaną wegetariańską dietę i wiedli ascetycznie życie w zgodzie z naturą. Zdecydowanie inaczej niż Max. Bohater „π” daleki jest od równowagi. Jego obsesja narasta, atmosfera w filmie gęstnieje, a jedynym momentem wytchnienia, dla niego i widza, są wizyty u starego przyjaciela. I gra w Go. To znaczące, że zamknięty system chińskiej gry stał się symbolem ukojenia. Go stanowi tu remedium na rzeczywistość, wymykającą się logicznemu opisowi. Na chaotyczną nieskończoność, której nie imają się ludzkie miary. Postawieni przed takim problemem ludzie od zawsze tworzyli koncepcje o jasnych zasadach i hierarchii – takie jak gry czy religie. Lub unus mundus, wymarzony przez alchemików, filozofów a ostatnio fizyków teoretycznych, jeden system opisujący Wszystko. Oczywiście przez duże „W”. 

 

A zatem usiądźmy do goban, czyli planszy do gry w Go, złożonej z 19 pionowych i 19 poziomych przecinających się linii. Zobaczymy model świata, który rozumiemy i przewidujemy. Wbrew pozorom to dość skomplikowana, strategiczna gra, w którą ludzie na Dalekim Wschodzie grają od blisko 4000 lat. Miała i ma nadal kształtować umysły, ćwiczyć wyobraźnię, przygotowywać na nieprzewidziane. Patrząc na planszę, widzimy bardzo prosty, elegancki układ czarnych i białych kamieni, których rzędy siłują się ze sobą na geometrycznej siatce linii. Ten obraz intryguje minimalistyczną urodą i porządkiem graficznym bliskim symbolice jin-jang. Celem rozgrywki Go, w której uczestniczą dwie osoby, jest zagarnięcie jak największego terytorium oraz unicestwienie kamieni przeciwnika poprzez zabranie im „oddechów”. Jednak w każdej partii, jeśli poziom graczy jest wyrównany, dochodzi do sytuacji gdy pewne sekwencje ruchów mogą się powtarzać w nieskończoność. Jak fraktale. Aby tego uniknąć i móc skończyć pojedynek, w Go wprowadzono regułę „Superko”, która zakazuje powtarzania raz zaistniałego układu. W ten sposób dochodzimy do pojęcia gier skończonych i nieskończonych. Oraz wracamy do naszych ograniczeń.

 

Gry skończone to wszelkie gry, których zasady prowadzą do zwycięstwa jednej strony i porażki drugiej. Gry nieskończone prowadzi się po to, aby trwały. Bez końca. Grą skończoną jest wojna, polowanieczy mecz piłkarski. Gra nieskończona to m.in. cykle powracających pór roku, narodzin i śmierci. Co ciekawe, w modelach społecznych i skomplikowanych układach w przyrodzie, o wiele lepiej sprawdzają się gry nieskończone, obliczone na powtarzalność, wyzwolone ze współzawodnictwa i pozycji przewodnika stada, lidera. Koronnym przykładem są tu ławice ryb lub chmary ptaków. Kierując się kilkoma prostymi zasadami, są w stanie bardzo skutecznie reagować na zmienne warunki i bronić się przed drapieżnikami. Działają jak jeden organizm, choć są bardzo złożonym układem zbudowanym z setek lub tysięcy jednostek. Stąd już blisko do psychologii biznesu. I tak, rozwijanie pojęć gier skończonych i nie-w modele organizacji oraz zarządzania stało się bardzo modnym zajęciem. Takie podejście propaguje m.in. Simon Sinek.

 

Wróćmy jednak do Maxa. Jego problem polega na tym, że nie może zaakceptować otwartości i nieskończoności gry, którą podjął. Zdaje się, że wzór wzorów jest na wyciągniecie ręki, że wytłumaczy tajemnicę tego, że „istnieje bardziej coś niż nic”. Max wygra, a przegra chaotyczna nieskończoność π. Tego chcemy, temu kibicujemy. Z drugiej strony czujemy, że tak nigdy się nie stanie. To nas fascynuje i przerasta jak mechanika kwantowa. Obserwujemy jej zależności, akceptujemy i rozumiemy fragmentarycznie, ale „za Chiny” nie ogarniamy całości. Nie możemy przejść od skali mikro do makro i odwrotnie. Dlatego intuicyjnie wracamy do własnej kalibracji i doświadczenia gry skończonej, wygranej. To nasze gatunkowe ustawienia fabryczne. Paradygmat przeżycia, udanego życia, pozycji społecznej. Max chciał wiedzieć i chciał wygrać. Fakt, że był geniuszem tylko pogorszył sprawę, wpędzając go w spiralę matematycznego szaleństwa. Obłęd narastał. Nasz bohater odzyskał spokój dopiero po amatorskiej lobotomii wiertarką. A π nadal rozwija się w nieskończoność.

 

Opowieść o liczbie 42 to drugoplanowy wątek „Autostopu przez Galaktykę”. Absurdalnej, ironicznej i pełnej czarnego humoru powieści science fiction Douglasa Adamsa. „Trylogii w pięciu częściach” jak nazwał ją autor, pisanej od 1979 do 1992 roku. 42 jest przeciwieństwem π: wymierna, parzysta i stanowi Odpowiedź. Tylko, że jej historia spisana przez Adamsa to pastisz na jakąkolwiek odpowiedź, a na ideę unus mundi w szczególności. To w istocie przypowieść o ograniczeniach ludzkiego rozumu, który jako biologiczny komputer o prostych ewolucyjnych celach, szuka na wszystko jednoznacznego rozwiązania, nie akceptując prostej myśli o „niepojmowalności”. Myślę, że z tego niedoskonałego oprogramowania wykiełkował również każdy z bogów. Jako odpowiedź i plaster na przerażenie jej brakiem.

 

Alter ego Maxa Cohena w „Autostopie przez Galaktykę” stanowi Artur Dent. Bardzo niebohaterski bohater i jeszcze bardziej nie-geniusz. Gdy, załamany wiadomością o wyburzeniu własnego domu pod drogę szybkiego ruchu, poszedł z kumplem do pubu, dowiedział się, że ten jest kosmitą, a Ziemia za chwilę zostanie zniszczona. Dlaczego? Ponieważ leży na trasie nowej hiperprzestrzennej galaktycznej autostrady. Uciekając z Ziemi, Artur wikła się w nieprawdopodobne sytuacje i spotyka wielu kosmicznych dziwaków. A także zyskuje wiedzę, na którą w ogóle nie jest gotowy. Między innymi poznaje odpowiedź na „Wielkie pytanie o życie, Wszechświat i całą resztę”, które zadały istoty z innego wymiaru, znane ludziom jako myszy. Po kilku milionach lat pracy udzielił jej skrajnie skomplikowany i inteligentny komputer „Głęboka myśl”. Była nią liczba 42. Superinteligentne istoty, podobnie jak Artur, nie bardzo wiedziały, co mają z tym zrobić, skonstruowały więc jeszcze bardziej wyrafinowany komputer – Ziemię i życie na niej. Jedynym celem istnienia tego systemu było poszukiwanie pierwotnego pytania o „Wielkie pytanie o życie, Wszechświat i całą resztę”. Odkrywa je przypadkiem Artur, a brzmi ono: „Co otrzymasz, gdy pomnożysz sześć przez dziewięć?”. 

 

Bez sensu? Bo 54 to nie 42? A jednak to jedyna właściwa odpowiedź. Jak na dłoni widać w niej bliski mi zamysł autora: bezsensowność wszelkich prawd objawionych. Kpinę z niereformowalnej wiary w to, że istnieją. Ale jest też inna interpretacja „problemu 42”. Udzielił jej Douglas Adams w jednym z tomów, powołując do życia istotę o imieniu Prak. Poznała ona całą prawdę wszystkich wymiarów, i twierdzi, że 42 jest Odpowiedzią. Jednak niemożliwe jest zrozumienie, w tym samym Wszechświecie, jednocześnie pytania i odpowiedzi, ponieważ grozi to jego unicestwieniem. A konsekwencją zgłady byłoby natychmiastowe powstanie nowego świata i wymiaru o wiele bardziej absurdalnym i nieracjonalnym charakterze. Prak sugeruje, że to się już stało. Być może nie pierwszy raz.

 

„Co to jest nieskończoność?” Zapytała mnie kiedyś 7-letnia córka. Zaszarżowałem, że to coś bez początku i końca, jak kula, coś niepoliczalnego i nie do zrozumienia, jak czas, Wszechświat i cała reszta. Ale tak naprawdę to nie wiem, ponieważ jak my wszyscy, jestem skończony – od stóp do głów, od urodzin do śmierci. I dlatego tak trudno nam zrozumieć ten nieintuicyjny bezkres. Chciałem jeszcze coś dodać o malarskim odliczaniu do nieskończoności Romana Opałki, ponieważ był wrzesień 2010 roku i w Poznaniu trwała jego wystawa, ale poniechałem. Pokazałem jej, jak grać w Go, a 10 lat później podsunąłem do przeczytania „Autostopem przez Galaktykę”.

 

___

tekst: Przemysław Jędrowski

znajdź całość TUU