Top
Historia Psijaźni – TUU
fade
1265
single,single-post,postid-1265,single-format-gallery,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive

Historia Psijaźni

Psu nie wystarczy świadomość, że jest. Nie wystarczy podanie miski, rzucenie zabawki na podłogę i „baw się”, nie wystarczy otworzyć drzwi balkonowych i „idź sobie pobiegaj”. Możemy mieć przekonanie, wręcz graniczące z pewnością, że nasz pupil zinterpretuje to jedynie na swój korzystny sposób, czyli: „idź pokop dziury w ogrodzie”, „zrób podkop pod ogrodzeniem” czy też „przesadź roślinki”. Pies potrzebuje relacji, współpracy, świadomości, że ktoś wyznacza mu zasady i ich przestrzega, bo to daje psu poczucie bezpieczeństwa.

 

Co roku powstają nowe fundacje, organizacje, projekty, które dążą do tego, aby pokazać nam, czym jest dobre życie, jak codziennie pracować nad zwiększaniem swojego szczęścia w ujęciu hedonistycznym i eudajmonistycznym. Kolejni psychologowie, czy to polscy, czy zagraniczni z zakresu terapii behawioralno-poznawczej przygotowują następne koncepcje osiągnięcia dobrostanu, wskazania źródeł szczęścia, sposobu jego budowania i dbałości o nie.

 

To poszukiwanie stabilizacji oraz dobrego życia nie jest niczym nowym. Możemy w różny sposób bagatelizować podejście filozofów do danej tematyki, ale czasami warto spróbować zrozumieć ich dywagacje, bo to oni w prosty sposób pokazują, jak uwolnić się od cierpienia i zbliżyć do szczęścia. To Epikur prowadzi dysputy na temat wypalenia zawodowego, Montaigne odnosi się do stresującego dnia w pracy, Nietzsche pokazuje, jak walczyć z zakupoholizmem, a Budda i Laozi wręcz wracają do natury i zalecają spacery po lesie. Czemu zatem odcinać się od korzeni? Dlaczego nie zatrzymać się, przestać pędzić, pomyśleć, zrozumieć – siebie, swoje otoczenie, życie i psa? Jego miejsce i rolę w naszym życiu?

 

Gdzie jest początek rozważań na temat dobrego życia z psem? Może zaczyna się od pierwszych etapów procesu udomowienia psa, czyli 10-15 tysięcy lat temu. Cały proces rozpoczął się, gdy człowiek zaczął prowadzić osiadły tryb życia. Powstanie osad wiejskich pozwoliło na przybliżanie się bardziej odważnych jednostek do człowieka, w celu zdobycia resztek jedzenia pozostawionych przez niego. Wysypiska stały się głównym przyczynkiem zmniejszenia bariery pomiędzy zwierzętami a ludźmi, a potrzeba przetrwania i jednocześnie brak oczekiwań człowieka wobec wilków, powodowały, że w miarę upływu czasu czuły się one bezpieczniejsze i pozwalały sobie coraz bardziej na pokonywanie bariery odległości. Bliskość ludzi, poza jedzeniem, dawała szczeniętom poczucia bezpieczeństwa, chroniąc młode osobniki przed innymi drapieżnikami. Te wszystkie zmiany spowodowały utrwalanie wzmacnianych przez człowieka cech w psach wiejskich, zmniejszenie dystansu społecznego między tymi dwoma gatunkami, jak również selekcjonowanie wielu przydatnych z punktu widzenia użyteczności cech, co doprowadziło do wyglądu i charakteru współczesnego psa.

 

I tu zaczynają się schody, a może właśnie rzeczywistość, która mówi o tym, czym jest pies, kim jest człowiek, jakie my mamy potrzeby, jakie potrzeby ma pies i jak zorganizować nasze życie, aby każda ze stron była usatysfakcjonowana. Bo chodzi o to, aby pogodzić życie współczesnego psa i współczesnego człowieka, aby te relacje się przenikały, uzupełniały, aby obie strony usatysfakcjonowane, a ich potrzeby były w pełni realizowane.

 

Świat ewoluuje, nasze potrzeby również, prędkość życia, styl życia, cele i motywacje. Rozwój nauki i techniki, nasz pęd do lepszego życia powodują inne postrzeganie świata, chęć zmiany warunków. Dotychczas następowały one powolutku i stopniowo, w ciągu setek, a nawet niektóre tysięcy lat. Obecnie, przede wszystkim na skutek konsumpcjonizmu, te procesy zachodzą znacznie szybciej.

 

A gdzie jest w tym wszystkim pies? Gdzieś obok, gdzieś za nami, czasami przed nami. Bierzemy psa, bo zazwyczaj potrzebujemy, aby w tym pędzie ktoś na nas czekał, przywitał, połasił się, „pogadał”, wysłuchał naszych rozterek… Łatwiej wydaje się przenieść nasze emocje na psa aniżeli na drugiego człowieka, bo nie mamy już siły na skrzywdzenie, bo przecież pies nas nie skrytykuje, nie zrani, nie powie nic złego, zaakceptuje wszystko, w co go wprowadzimy. Tylko jakim kosztem? Kosztem oczywiście swoich psich potrzeb.

 

Psie potrzeby – temat wydaje się prozaiczny, a jednak jest ważny, choć bagatelizowany i niedoceniany, a może nawet nierozumiany. Podstawową potrzebą psa jest bezpieczeństwo. My sami jako ludzie szukamy swojego miejsca na ziemi, swojej ostoi, gdzie będziemy mogli czuć się bezpiecznie, gdzie będziemy mogli pozwolić sobie na więcej. Pies potrzebuje takiego miejsca do osiągnięcia pełnej swobody w swoim życiu, by odpocząć od naszych pieszczot, wymagań, od świata zewnętrznego, od wszystkiego, co mu zagraża i nie zagraża, a po prostu otacza. Czym jest bezpieczna przestrzeń? To taka na uboczu, która nie zmusza psiaka do stałej kontroli otoczenia, gdzie nie przybiegną radosne dzieci i gwałtownie nie wybudzą ze snu. Najczęściej pies sam sobie wybiera taką przystań, rzadko kiedy jesteśmy w stanie samodzielnie uświadomić psu, że potrzebuje odpocząć w tym, a nie innym miejscu. Oczywiście mamy w swoim asortymencie narzędzia, by pomóc mu wskazać to miejsce preferowane, aczkolwiek jeśli chcemy narzucać, wybierzmy z głową tak, by to psu było dobrze, a nie nam. Pozbądźmy się egoizmu, bo nie o to chodzi, aby na siłę psa wciągnąć sobie na kolana, aby zmusić go do przebywania w bezpośredniej naszej bliskości dlatego, że my tego chcemy. Pies potrzebuje miejsca na uboczu, pod stołem, w rogu, pod schodami, miejsca nie będącego jednocześnie elementem szlaku komunikacyjnego w domu, bo wówczas nigdy nie będzie miał w pełni przekonania, czy idziemy do kuchni, korytarza, czy zmierzamy do jego legowiska. Będzie się stale przebudzał, czuł potrzebę kontroli sytuacji, otoczenia i w tym momencie w sposób czasem niezauważony z normalnego zapotrzebowania snu, jakim jest 16-18 godzin, liczba przespanych godzin w ciągu doby spadnie do 8-10, co będzie powodowało zmęczenie, apatię, frustrację i być może w konsekwencji agresję. Więc skoro my staramy się zaspokajać swoje potrzeby snu, dbajmy również o pełen wymiar i jakość wypoczynku swojego psa. Od tego zaczyna się wszystko inne.

 

Jedzonko. Jakie jedzonko jest – każdy widzi. Widzi w misce oraz w jakości i ilości psich odchodów. Żyjemy szybko, intensywnie, bywamy w restauracjach, żywimy się na mieście w fast foodach, slow foodach i innych foodach – podobnie karmimy swoje psy, bo przecież to jest smaczne. Nieraz klient przywiózł psa z rosołkiem na 8 dni, już gotowym, z pełną zawartością mięska i makaronu w środku, podzielonego na równe 8 porcji albo z zadowoleniem przekazał informację: „Fafik zjadł już dzisiaj kilka placków ziemniaczanych, więc może u was nic nie chcieć jeść”. Albo jeszcze inaczej: „Proszę, aby mój pies jadł codziennie bułkę z masłem, bo on tak lubi”. Oczywiście, że lubi. Ja też lubię, ale czy to oznacza, że jem tak codziennie? Czy skoro lubię, to jest to również zdrowe? My jesteśmy odpowiedzialni sami za siebie, za swoje nawyki i możemy ponosić konsekwencje swojego żywienia, natomiast pies nie pójdzie sam do lodówki i nie będzie sobie podjadał tego, na co ma ochotę w ilości akceptowanej przez niego. Bo gdyby mógł tak zrobić, posiliłby się naszą pomidorówką albo po prostu rozerwałby sobie 12-kilogramowy worek karmy i opędzlował go od A do Z. Czy dostałby wtedy nauczkę z przejedzenia? Nie – zwierzęta tak nie myślą, nie dostają nauczki w taki sposób. Jest to związane z rodzajem abstrakcyjnego myślenia: jak zjem za dużo, będzie mnie bolał brzuch, lepiej następnym razem zjem mniej. Zwierzęta myślą zero-jedynkowo. Tu i teraz. Nie mają zdolności abstrakcyjnego myślenia. Dlatego nie są w stanie myśleć o konsekwencjach swoich działań. Pojawia się zamiar, pojawia się działanie. 

 

Dlatego my, jako zdroworozsądkowi opiekunowie, jesteśmy za nie odpowiedzialni. To my musimy podjąć decyzję o wyborze karmy, a niedosmaczaniu jedzenia, o tym, żeby przetrwać ewentualne sytuacje związane z buntem naszego psa na zawartość miski. To naszą rolą jest obserwować, a wręcz policzyć liczbę wypróżnień, jakość odchodów, bo to one powiedzą nam, czy nasz psiak toleruje karmę, czy nie. Zdanie „powiedz mi, co jesz, a powiem ci, czym jesteś” ma zastosowanie również w psim świecie, o czym niestety często zapominamy. A nieodpowiedni sposób żywienia to podrażnienia jelit, złe samopoczucie, bóle, biegunki niepoprawne trawienie i nieodpowiednia przyswajalność substancji odżywczych, a tym samym wewnętrzne niedożywienie organizmu. 

 

Dlatego dobre życie z psem to nie jest żywienie tym, co my jemy, to zadbanie o komfort również psiego żołądka tu i teraz, co będzie wpływało na jego kondycję w przyszłości. Chodzimy do kosmetyczki, makijażystki, stomatologa, dermatologa… wszystko, aby o siebie zadbać. Bo to jest wyznacznikiem naszego dobrego samopoczucia. Codzienna pielęgnacja nas samych, jak również powierzanie naszego ciała innym osobom, jako specjalistom. Podobnie wygląda dbałość o psią urodę. Codzienne wyczesywanie, pielęgnacja oczu, uszu, pazurków – i nie wystarczy, abyśmy raz na dwa czy trzy miesiące oddali naszego pupila do salonu psiej urody i powiedzieli: „Proszę go ogarnąć na bóstwo!”. Jeśli my, jako opiekunowie i jednocześnie osoby postrzegane przez psa jako bezpieczne, nie nauczymy go odpowiedniego dotyku, manipulacji przy ząbkach, oczach, uszach, łapkach czy sierści, nie możemy liczyć na to, aby obcej osobie udało się to w sposób bezstresowy. Bo przecież nie chodzi o to, aby nasz pies był sparaliżowany strachem albo w przypływie ataku paniki za wszelką cenę, próbując się wydostać spod obcej ręki, został przez przypadek zraniony maszynką lub nożyczkami czy pilniczkiem. Dlatego, jeśli oczekujemy w jesienne wieczory czystej podłogi, kiedy na dworze plucha, nauczmy najpierw naszego psijaciela dotyku łapek, potem podnoszenia ich, następnie dopiero powolutku czyszczenia, a nie chwytajmy mechanicznie za łapki i na siłę dokonujmy oczyszczania i suszenia łapek. Podobnie z pozostałymi zabiegami manipulacyjnymi. Psa możemy nauczyć wszystkiego, tylko niektóre rzeczy wymagają dłuższej nauki i rozłożenia tego procesu na większą liczbę etapów. Ale zawsze najważniejsza w tej kwestii jest nasza wyrozumiałość na emocje psiaka i pokazanie mu, że nie chcemy jego krzywdy. Wówczas z treningu manipulacyjnego możemy zrobić fajną zabawę.

 

Uwielbiam aktywność fizyczną, prawie każdą, ale nie przepadam za bieganiem na dworze. Wystarczy jednak, że przypnę do pasa moje psy, a zaczynam odczuwać wówczas zupełnie inny rodzaj radości, coś, czego nie daje mi żaden inny rodzaj aktywności. Klienci często mówią, że jeśli pies się nie wybiega, to dostaje na głowę. Ale czy faktycznie tak jest? Czy w całej tej zabawie chodzi o nie do końca przemyślany ruch? Oczywiście zawsze lepiej tak niż nic, np. wypuszczenie psa na przydomowy ogródek i czekanie, aż sam się wybiega, aż sam zrealizuje swoje potrzeby ruchowe. Bo przecież my na ogródku wypoczywamy, umiemy zrealizować się, zrelaksować, to zapewne nasz pies również. Błąd w myśleniu i działaniu. W pewnym momencie dla psa ten przydomowy ogródek przestaje być atrakcyjny. Zwierzę zapoznało się z zapachami i szuka zachowań zastępczych, które zaczynają być zachowaniami niepożądanymi, typu: kopanie dziur w ogrodzie, ucieczki czy też oszczekiwanie wszystkiego dookoła. Pies nie umie sobie sam zorganizować czasu, dlatego bardzo ważne jest, aby w sposób przemyślany znać możliwości fizyczne naszego psiaka i zadbać o ich realizację. Brak realizacji jego potrzeb, nie tylko tych ruchowych, powoduje wzrost frustracji, a tym samym zwiększenie prawdopodobieństwa wystąpienia zachowań agresywnych bądź hormonalnych, jako próba rozładowania tego napięcia.

 

Staramy się szukać aktywności pozafizycznej, czegoś, co pozwoli nam się zrealizować, rozwinąć. Podobnie powinniśmy zadbać o rozwój naszego psa, jego zdolności poznawcze, pewność siebie i odwagę. Bo to właśnie rozwój umysłowy zwierzęcia jest najważniejszy, a wszelkiego rodzaju zabawy umysłowe na przykład bazujące na umiejętnościach psiego nosa, dostarczają dużo więcej wartościowych bodźców i możliwości rozwoju, dodatkowo są znacznie bardziej stymulujące aniżeli jakakolwiek aktywność fizyczna. Wystarczy popatrzeć na rasę labrador retriver, która wręcz została zniewolona przez człowieka, siłą napędową reklam telewizyjnych wsadzona na kanapę i utuczona do granic możliwości, bo przecież labrador nic więcej nie potrzebuje, Jest cudownym miśkiem do przytulania. I nie ma znaczenia fakt frustracji, wzrastającej agresji wynikającej z niemożliwości realizacji swoich celów, do jakich rasa ta została stworzona. Ale czy wówczas nasz pies jest faktycznie szczęśliwy? Czy my jesteśmy szczęśliwi, widząc go z trudem wspinającego się po schodach, na kanapę, nie mogącego podjąć zabawy z innymi psami, tylko dlatego, że w chwili słabości podaliśmy mu więcej jedzenia niż on potrzebuje. I to wielokrotnie…

 

Psy są zwierzętami społecznymi, w związku z czym potrzebują poczuć pewnego rodzaju przynależność do grupy, akceptację ze strony opiekuna. Nie wystarczy psu świadomość, że jest. Nie wystarczy podanie miski, rzucenie zabawki na podłogę i „baw się”, nie wystarczy otworzyć drzwi balkonowych i „idź sobie pobiegaj”. Możemy mieć przekonanie, wręcz graniczące z pewnością, że nasz pupil zinterpretuje to jedynie na swój korzystny sposób, czyli: „idź pokop dziury w ogrodzie”, „zrób podkop pod ogrodzeniem” czy też „przesadź roślinki”. Pies potrzebuje relacji, współpracy, świadomości, że ktoś wyznacza mu zasady i ich przestrzega, bo to daje psu poczucie bezpieczeństwa. A relacje tworzą się poprzez zrównoważoną zabawę, spacer przeplatany ze współpracą, jak również przez najzwyklejsze pieszczoty i mizianki. 

 

Dlatego jeśli chcemy posiadać psa, bo jest to modne i sami potrzebujemy jedynie zrealizować swoje potrzeby o dość płytkim podłożu, odpuśćmy temat – lepiej kupić pluszaka, posadzić go na kanapie i w momencie potrzeby bliskości poprzytulać go i pomiziać. A kiedy swoje potrzeby zrealizujemy, niech z powrotem wraca na kanapę, bo tam jest jego miejsce. Żywa istotna ma uczucia i potrzeby, dlatego musimy jej zapewnić kontakt z nami, z innymi ludźmi, jak również innymi psami. Nie mówimy tu o upośledzeniu różnych funkcji socjalnych, o tym, że pies w którymś momencie życia nie nauczył się bliskości innych zwierząt czy ludzi, albo też przeżył traumatyczne zdarzenia z udziałem tej strony, co skutkuje tym, że za wszelką cenę unika tych kontaktów – mówimy o poprawnie ukształtowanych społecznie osobnikach. Ale te z upośledzeniami społecznymi również nie powinny być wyalienowane z życia społecznego, bo właśnie przy nich również powinniśmy dbać o zrównoważone kontakty na linii człowiek-pies czy pies-pies. A jeśli sami nie umiemy takich relacji zorganizować, sięgnijmy po pomoc specjalisty, behawiorysty. Nam może się tylko wydawać, że naszemu psu jest dobrze w samotności, on po prostu może cierpieć. Wbrew pozorom psia i ludzka psychika mają bardzo wiele wspólnego.

 

Nadal żyjemy w przekonaniu, że miska karmy i spacer, nawet ten dłuższy, są wystarczającymi potrzebami naszego psa. A dobre życie to takie, w którym pies będzie szczęśliwy – nie tylko my, ale on również. Szczęśliwy pies to zrealizowany pies. Biorąc pod uwagę, że psy są zwierzętami bardzo szybko regenerującymi się, to mimo prób wybiegania ta czworonożna bestia szybko się zregeneruje i będzie domagać się z czasem coraz więcej. A my pozostaniemy w dalszym ciągu tylko ludźmi, nasz proces regeneracji nie jest tak sprawny jak u naszego psa, co oznacza, że nigdy nie będziemy od nich szybsi i sprawniejsi. Dlatego do repertuaru zabaw trzeba dołożyć wszelkiego rodzaju stymulację umysłową, jak również zrównoważoną zabawę, taką która zmusza naszego psa do myślenia, analizowania, a nie do biegania bez większego celu za rzucaną piłeczką. 

 

Stymulacja umysłowa zwiększa pewność siebie psa, uczy go podejmowaniu własnych decyzji, które są bardzo istotne przy zachowaniach lękowych. Pies wówczas uczy się funkcjonować jako odrębna jednostka, która nie musi każdorazowo chować się za naszymi nogami, tylko jest w stanie iść obok nas, współuczestniczyć w spacerze, podczas wizyty gości w naszym domu czy też w poznawaniu nowych miejsc. Oczywiście zarówno zabawa sznurkiem, bazująca na odpowiednim sposobie chwycenia, przeciągania, jak również wszelkie zabawy węchowe są to czynności, które mogą być realizowane dopiero po zapewnieniu potrzeb podstawowych, wówczas kiedy pies czuje się bezpiecznie w naszym otoczeniu. Ten etap rozwoju jest równie istotny dla wszystkich psów. Zapewnia nie tylko poprawny sposób współpracy z naszym psem, ale przede wszystkim zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia ewentualnych problemów behawioralnych w przyszłości. Gdy już się pojawią, pomaga w znaczący sposób je rozwiązać, czyli stanowi swoisty sposób terapii behawioralnej, wpływającej na zachowania niepożądane.

 

Popęd seksualny to naturalna potrzeba każdego zwierzęcia i moglibyśmy zaśmiać się i zapytać, co to ma wspólnego z dobrym życiem naszym i naszego psa. Otóż ma i to bardzo wiele. Na każdym etapie może nam w sposób znaczący utrudnić funkcjonowanie w normalnym świecie, a psa dosłownie zmusić do rzeczy, nad którymi sam nie panuje, które są znacznie od niego silniejsze. Popęd to działanie, nad którym zwierzę nie ma kontroli, robi bo musi, nie dlatego, że chce. Dość stereotypów, że suczka musi mieć przynajmniej jeden raz szczeniaczki, zanim ją wykastrujemy, bo wówczas jest zdrowsza. Innym błędnym przekonaniem jest konieczność dopuszczenia samca do suki w cieczce, by przy następnych cieczkach był spokojniejszy. To tak nie działa, to wewnętrzny przymus. Dlatego jeśli chcemy prowadzić komfortowe życie razem z naszym czworonogiem, nie mamy planów hodowlanych ani przeciwwskazań behawioralnych, powinniśmy podjąć decyzję o pomocy naszemu psu – kastracji chemicznej lub prostszej i trwalszej fizycznej.

 

Czym jest dobre życie z psem? Respektowaniem jego potrzeb. Nie wrzuceniem go po prostu w nasze życie i powiedzenie: „Radź sobie, chłopaku, sam!”. Jest to sprawienie, aby jego życie było komfortowe, tak samo jak my dążymy do tego, aby nasze było komfortowe. Bo wygoda to jedno, natomiast psy jeszcze nie dostosowały się do naszych wymagań, oczekiwań, pędu życia. Gdzieś w podświadomości akceptujemy, że koty nie zostały udomowione, są samodzielnymi indywidualistami. I w większości rozumiemy ich potrzeby, często po prostu usprawiedliwiając rzuconym zdaniem: „Bo to koty”, ale psy również mają swoje potrzeby, które powinniśmy akceptować, a wręcz szanować. Tylko w taki sposób jesteśmy w stanie osiągnąć harmonię w życiu swoim i naszego psa.

 

___

tekst: dr Anna Przybylska

foto: Jerzy Sadowski

znajdź całość TUU