Top
czarno-biała magia – TUU
fade
45
single,single-post,postid-45,single-format-gallery,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive

czarno-biała magia

Szymon Brodziak zapytany, czy jako fotograf widzi świat inaczej, śmieje się i przekornie odpowiada: „oczywiście, same nagie kobiety”. Konsekwentnie podąża za tym, do czego ma serce. Być może dlatego ma już za sobą wystawę w założonym przez Helmuta Newtona i jego żonę June berlińskim Muzeum Fotografii – Fundacji Helmuta Newtona. I dokonał tego jako najmłodszy fotograf w historii wystaw.

 

 

— Zdobyłeś Berlin, Twoje prace pokazywane są na całym świecie. Podczas Festiwalu Filmowego w Cannes jury Fashion TV Photographers Awards okrzyknęło Cię najlepszym na świecie autorem czarno-białych kampanii reklamowych. A Ty wciąż mieszkasz i pracujesz w Poznaniu. Może się nasuwać pytanie, co Ty tutaj jeszcze robisz?
Dokładnie o to samo zapytała mnie June Newton podczas jednej z naszych rozmów. Powiedziała, że jeśli chcę coś osiągnąć, muszę przeprowadzić się do Paryża. Pewnie jest to jeden ze sposobów na robienie kariery, ale czasy się zmieniły. Żeby pokazać swoją twórczość na drugim końcu świata, nie musisz koniecznie tam być. Przez kilka lat studiowałem poza Poznaniem, ale wróciłem i dziś nie wyobrażam sobie życia w innym miejscu. Dobrze mi tu, gdzie jestem. Wiem, że mogę w każdej chwili wsiąść do samolotu i zrobić projekt za granicą, ale nie czuję jakiegoś wewnętrznego pędu, żeby zdobywać Londyn czy Nowy Jork.

 

— Ale Berlin się udało.
Gdyby nie było dokumentacji tej wystawy, chyba nie uwierzyłbym, że to zdarzyło się naprawdę. Wychodzę z założenia, że co ma być, to będzie. Robię swoje, czekam na reakcję otoczenia i albo pojawią się jakieś szanse, albo nie. Nie robię niczego na siłę, choć miałem moment parcia na Warszawę. Wydawało mi się wtedy, że to najważniejsze miejsce, jeśli chodzi o biznes, fotografię, różne agencje. Poszedłem więc ścieżką, którą podąża wielu początkujących fotografów. Intensywne budowanie kontaktów i relacji z magazynami, publikacje, prestiż i wszystko powinno być świetnie. Nadal jednak czułem niedosyt. Oczywiście przez lata współpracy z różnymi czasopismami zdarzało się, że mogłem zrealizować sesje całkiem „po mojemu”. W czasach kiedy redaktorem naczelnym Playboya był Marcin Meller, nie za często, ale raz na pół roku, mogłem się wyszaleć i zrobić autorską, czarno-białą sesję z pazurem. Z tego faktu wyniknęły zresztą kolejne ciekawe sytuacje. Playboy ma taki zwyczaj, że poszczególne edycje wymieniają się niektórymi sesjami i zdarzyło się, że moja trafiła do wydania czeskiego. Tam ktoś zainteresował się moim stylem i poprosił mnie o prywatną sesję dla bliskiej osoby.

 

— Zgodziłeś się?
Facet przedstawił się jako znajomy Helmuta Newtona, więc jak mogłem się nie zgodzić? A tak poważnie, to zdarza mi się realizować prywatne zamówienia. To zupełnie inna formuła fotografii. Dla takiej osoby często jest to pierwsza sesja w życiu i bardzo ciekawi mnie cały proces odkrywania na nowo jej piękna i pewności siebie. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko jest się otworzyć przed obiektywem, bo sam nie znoszę być fotografowany i czuję się bardzo skrępowany przed kamerą. Podczas pracy na planie niezwykle ważna jest interakcja między mną a fotografowaną modelką. Właściwie słowo „modelka” w przypadku kobiet, z którymi pracuję nie jest do końca adekwatne. Szukam bardziej aktorki, artystki, tancerki – kogoś, kto potrafi wydobyć z siebie więcej niż potocznie rozumiane powierzchowne piękno.

 

— Masz jakieś metody na to „otwarcie” i przełamanie bariery wstydu?
Najlepszy jest szampan.

znajdź całość TUU