Top
the art of doing the right thing – TUU
fade
1228
single,single-post,postid-1228,single-format-standard,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
DF2_3944_www

the art of doing the right thing

Co może nas uchronić przed porażką? Jak przeciwdziałać? Od czego zacząć? Co możemy zrobić? Czy jest jakiś sposób? W ostatnich miesiącach, niezależnie od tego, czy rozmawialiśmy z naszymi gośćmi o zmianach klimatu, czy o uczestnictwie w kulturze, niemal zawsze padało jedno hasło: edukacja. Remedium na wiele współczesnych bolączek mamy więc zdefiniowane, tylko czy podręcznikowy model nauczania, wciąż dominujący w wielu szkołach, jest w stanie spełnić rolę, którą chcemy mu wyznaczyć? W poszukiwaniu nowego oblicza edukacji razem z Carolyn Trotman-Grabek, metodolog, Liderem Zespołu Angielskiego w Spark Academy w Poznaniu i twórcą Ten Score, innowacyjnej metodologii nauki, sięgnęliśmy po starożytne ideały i spojrzeliśmy trzydzieści lat do przodu.

 

 

Czy rzeczywiście wszystko zaczyna się od edukacji?

Bez wątpienia odpowiedź na to pytanie może budzić kontrowersje. Wszystko sprowadza się do tego, jak zdefiniujesz pojęcie „edukacji”. Patrząc przez pryzmat formalnego przygotowania młodych ludzi do stanowisk, które będą zajmować i funkcji, które będą pełnić jako dorośli w strukturze społecznej swoich wspólnot i narodów, to całkowicie zgadzam się, że od edukacji wszystko się zaczyna. Myślę, że pandemia wypchnęła edukację na czoło ogólnoświatowej walki o powstrzymanie, kontrolę, a nawet, miejmy nadzieję, wyeliminowanie tego wirusa.

 

Uczestniczyłam niedawno w międzynarodowym webinarze i seminarium, w którym udział wzięło ponad 600 nauczycieli i edukatorów z 50 krajów świata. Tematem naszej dyskusji było Reimagining Education, czyli w wolnym tłumaczeniu „Jak na nowo wymyślić edukację”. Teraz, w sytuacji pandemii, ale również po okresie kryzysu: co warto zatrzymać? Czego chcemy się pozbyć, bo nie ma kompletnie sensu? Postawiliśmy sobie tego typu pytania. Wydaje się, że to dobry moment, aby przestać w końcu narzekać na rzeczy, które nam się nie podobają i po prostu skierować energię ku ich zmianie.

 

Jest potrzeba zrównoważonych, skalowalnych projektów, które będziemy mogli prowadzić z różnymi grupami uczniów. Projektów, które będziemy w stanie przeszczepić – przykładowo – z Polski na grunt Ameryki Południowej czy Afryki i vice versa. Potrzebujemy pozytywnych celów edukacyjnych, wykonalnych dla wszystkich, ponieważ zdaliśmy sobie sprawę z tego, że stworzyliśmy świat bogatych i biednych. Świat opiera się na ogromnej dysproporcji, choć oczywiście nie jest to tylko wina edukacji, która pod pewnymi względami zawiodła. Gospodarka wykreowała sytuację, w której maleńki procent najbogatszych ludzi posiada przytłaczającą większość światowego bogactwa. Myślę, że edukacja ma do odegrania olbrzymią rolę w kreowaniu dróg wyjścia z tego błędnego koła, z tej sytuacji, która tradycyjnie kończy się rozlewem krwi i zbiorową utratą wartości ludzkich, niezależnie od czasów, szerokości geograficznej czy społeczeństwa. Edukacja ma do odegrania ogromną rolę w próbie zrównoważenia tej dysproporcji, ponieważ dostęp do formalnej edukacji szkolnej jest jedyną obiektywną stałą zarówno w krajach rozwiniętych, jak i w znacznej części krajów rozwijających się.

 

W trakcie pandemii wszyscy uciekliśmy do sieci, szukając sposobów na komunikowanie się pomimo izolacji. Edukacja, nieco przymuszona, również przeniosła się do Internetu. Czy ten czas przyniósł jakieś nowe refleksje, spostrzeżenia do wykorzystania w przyszłości?

Z pewnością. Przychodzi mi na myśl aforyzm, że „potrzeba jest matką wynalazków”. Pandemia, w wyniku której zamknięto szkoły i w efekcie przeniesiono nauczanie do sieci, stworzyła wyjątkową okazję do wyniesienia zadań i koncepcji edukacyjnych poza mury naszych szkół i instytucji. Przełomowe doświadczenie edukacyjne, które zaproponowałam moim uczniom w Spark Academy miało swoje korzenie w pomyśle sprzed pandemii. Pomyśle, o którym tak naprawdę w ogóle nie myślałam w kontekście drugiego semestru 2020 roku. Miałam w głowie ideę, prawdopodobnie wdrożyłabym ją za jakiś czas, choć może nigdy, ale ponieważ wszyscy musieliśmy przestawić się na nauczanie zdalne, postanowiłam odłożyć na bok niektóre cele, nad którymi akurat pracowaliśmy w klasie, ponieważ nie miały odpowiedniego przełożenia na medium online. W zamian stworzyłam wzorzec międzynarodowych konferencji uczniowskich. Pierwszym krokiem było nawiązanie współpracy ze szkołą podstawową i liceum (pod nazwą Nowa Szkoła) w Moskwie. Następnie stworzyłam projekt, nad którym rozpoczęliśmy zdalną pracę w Poznaniu w Spark Academy i jednocześnie w Moskwie. Mieliśmy więc uczniów budujących i poszerzających swoją wiedzę w ramach tego samego projektu, przy użyciu dokładnie tych samych narzędzi, ale czerpiąc z własnych, unikalnych, doświadczeń. 

 

Łącznie w projekcie uczestniczyło 270 uczniów. Trwał on 2 miesiące i został zrealizowany na zajęciach z języka angielskiego. Oczywiście omówiliśmy wszystkie te komponenty, które zwykle również przerabia się podczas zajęć z języka angielskiego – uczyliśmy się gramatyki, ćwiczyliśmy umiejętność pisania, dopracowywaliśmy komunikację itp. Wszystko to jednak zostało wbudowane w projekt, komponenty stały się integralną jego częścią. Produktem, powstałym w wyniku tego procesu, była międzynarodowa konferencja z krwi i kości, której motorem napędowym byli sami uczestnicy, czyli uczniowie z Polski i Rosji. Notabene, do czasu konferencji nigdy się ze sobą nie spotkali. Na konferencji zaprezentowali wyniki swojej pracy. To było coś niesamowitego. 

 

Czy formuła online, brak możliwości pracy twarzą w twarz, poznania się, pogadania, nie były dla tych dzieci przeszkodą?

Przez dwa miesiące uczniowie pracowali w małych, wybranych przez siebie grupach, w obrębie których mieli dużą swobodę w ustalaniu harmonogramu realizacji poszczególnych etapów projektu. W trakcie ich realizacji mieliśmy do czynienia z pracą w grupach, w parach i pracą indywidualną. Do tego dochodziły konsultacje z nauczycielem, feedback między grupami itd. Zrealizowanie tego wszystkiego online było z pewnością wyzwaniem. Natomiast najważniejszy wniosek płynący z tego doświadczenia nie był wcale taki, że to wszystko okazało się wykonalne online, ale że można było to zrobić tak dobrze. 

 

Myśląc o samej konferencji, ja i współpracujący ze mną nauczyciele, poświęciliśmy sporo czasu na analizę tego, co robią nasi uczniowie, dzięki czemu mogliśmy dla nich zaprojektować odpowiednią platformę do zaprezentowania ich prac. Byliśmy również mocno zaangażowani w proces uczenia się. Musieliśmy zbudować skuteczne ramy, aby uwzględnić to, co nasi uczniowie uznali z ich punktu widzenia za istotne. Tak jak w przypadku pracy akustyka, naszym zadaniem było stworzenie dla uczniów najlepszych możliwych warunków scenicznych. Musieliśmy to zrobić zdalnie, online, w nowych dla nas wszystkich warunkach.

 

Można by pomyśleć, że dla tych młodych ludzi, 5 godzin rozmów i dyskusji z rówieśnikami oddalonymi o 1500 km na ważne z ich punktu widzenia tematy, online, to zbyt wiele, prawda? Nic bardziej mylnego – oni wręcz prosili o więcej. Nie chcieli, żeby konferencja w ogóle się skończyła. W ramach konferencji przygotowane były wystąpienia w stylu TEDx i prezentacje wideo. Ponadto każdy uczeń otrzymał szansę swobodnej wypowiedzi na tematy poruszane w projekcie, a pozostali mieli możliwość komentowania, ponownie – swobodnego, bez scenariusza. Pamiętaj, że to wszystko odbywało się po angielsku – w języku, który nie jest ich językiem ojczystym. A jednak nie dało się zauważyć żadnych przytłaczających trudności językowych. Uczniowie byli świetnie przygotowani, a naturalność całej tej interakcji była czymś wyjątkowym. Było widać, że ci młodzi ludzie nie tylko mają własne zdanie, ale chcą się nim w sposób rozsądny dzielić. W czasach COVID-19, będąc niejako na pierwszej linii frontu, wraz z moimi koleżankami i kolegami chcieliśmy towarzyszyć naszym uczniom w procesie, który da im wiarę w siebie, pozwoli im odkryć to, co naprawdę czują, czym się interesują, a następnie pomóc im zbudować scenę, na której będą mogli z poszanowaniem dla innych wyrazić to, co w sobie odkryli.

 

Na czym polegała idea projektu?

Projekt zbudowałam wokół kapsuł czasu, którym towarzyszyły nakręcone przez uczniów filmy dokumentalne: „Time Travel in Poland and Russia… in the times of COVID-19”, czyli „Podróże w czasie w Polsce i Rosji… w czasach COVID-19”. Poprosiliśmy uczniów, by wyobrazili sobie, co chcieliby powiedzieć sobie za trzydzieści lat. Nasi najstarsi uczniowie, którzy uczestniczyli w projekcie, w roku 2050 będą mieli 47 lat. Prosiliśmy ich więc o coś całkowicie abstrakcyjnego. Będąc nastolatkiem, trudno sobie wyobrazić siebie w wieku 47 lat. A jednak skłoniło ich to do myślenia, wymusiło na nich spojrzenie w głąb siebie i odpowiedzenie sobie na pytanie, co jest dla nich ważne tu i teraz. Oraz co i dlaczego będzie dla nich – z ich punktu widzenia – ważne w przyszłości. Nie chodziło więc o to, żeby po prostu stwierdzić, że w roku 2050 dojdzie do apokalipsy. Dobrze, skoro tak myślisz, to dlaczego? Jaka jest podstawa twoich subiektywnych odczuć? Uzasadnienie. Odpowiedzialność. Współzależność. Musieli być bardzo konkretni. Co ciekawe, wielu uczniów wyobrażało sobie przyszłość w ciemnych barwach, jako swego rodzaju dystopię. Jednak, kiedy zaczęli zgłębiać i analizować własne wizje, pod koniec tego procesu nierzadko zmieniali zdanie. Co najważniejsze, byli w stanie podać konkretne argumenty i zabrać słuchacza – publiczność – w swoją osobistą podróż. 

 

Zatem głębszy wgląd w samego siebie pozwolił im wyobrazić sobie inny, jaśniejszy wariant przyszłości?

Dokładnie tak. I własną odpowiedzialność za przyszłość. Ponieważ przyszłość zależy od naszych działań w teraźniejszości. Naszych, czyli również ich. Na samym początku tego procesu można było zaobserwować wśród młodzieży tendencję do wygłaszania stwierdzeń o „tych innych” – tzn. innych ludziach, politykach czy korporacjach. „To oni psują świat”. To oni zamierzają stworzyć dystopijną przyszłość dla nas wszystkich”. Jednak pod koniec projektu można było zauważyć, że nastąpiła introspekcja, że faktycznie ci młodzi ludzie zaczęli zastanawiać się, jak oni sami mogą wpłynąć na to, co stanie się w przyszłości. Ich narracja zmieniła się: „No tak! Przecież możemy coś zrobić. Nie wiemy, czy to zadziała. Nie wiemy, jaką siłę rażenia będą miały nasze działania. Ale na pewno są rzeczy, które możemy zrobić, aby spróbować wpłynąć na przyszłość”. Przyszłość bardziej inkluzyjną. Lepszą przyszłość dla większej grupy ludzi. 

 

Ten projekt pokazuje, że jeśli włożymy nieco wysiłku, aby uruchomić wyobraźnię i wyrwać się z apokaliptycznego schematu myślenia, rezultat może nas zaskoczyć. Rebecca Solnit w swojej książce „Nadzieja w mroku” bardzo zachęca do przyjmowania aktywnych, wręcz antyapokaliptycznych postaw: „Nikt nie może znać wszystkich konsekwencji swoich działań, a historia pełna jest drobnych czynów, które zmieniły świat w nieoczekiwany sposób”. 

Masz rację. I musimy na nowo wymyślić edukację i ponownie odkryć moc, jaką posiada. Właśnie to jest celem mojego autorskiego programu nauczania Ten Score. Ta często pomijana siła, którą zyskujemy, gdy budujemy coś od zera, gdy zyskujemy wgląd i doświadczenie z bycia integralną częścią tej podróży, uczenia się poprzez działanie. 

 

Zgadza się! Bez wątpienia istnieje wiele dowodów na to, jak mroczna może być nasza wspólna egzystencja. Ale wiemy też, że w tym mroku są promyki światła. Myślę, że właśnie tutaj edukacja może wnieść swój najcenniejszy wkład. Być może zabrzmię zarozumiale lub nadmiernie optymistycznie, ale według mnie, to właśnie do mnie jako nauczyciela należy nie tylko tworzenie tych promyków światła, ale również rozszczepianie ich. Być może w ten sposób uda się odepchnąć, rozwiać, a nawet przekształcić ten mrok. 

 

Obecnie rozpoczynam pracę nad drugą edycją projektu międzynarodowych konferencji na rok 2021. Zapraszam szkoły z całego świata do udziału w nowym projekcie o nazwie „Fresh Eyes: Our Problems – Your Solutions”, czyli „Świeże spojrzenie: Nasze problemy – Twoje rozwiązanie”. Projekt ma swoje źródło w aktywizmie lokalnej społeczności i przeszczepianiu dobrych praktyk. Tym razem chcę wyjść poza granice Europy i znaleźć partnerskie szkoły w Ameryce Południowej i w Azji. 

 

Mówiąc o „drobnych czynach, które zmieniły świat w nieoczekiwany sposób”, bardzo bliskie jest mi pojęcie, że każda całość składa się z wielu małych cząsteczek — tak często traktujemy to jako truizm i nie dostrzegamy ani nie doceniamy wartościowej lekcji, jaka z tego płynie. Drobne czyny, krople, w końcu powodują zmianę. W tym duchu jeszcze jedna rzecz — taka wisienka na torcie — którą zrobimy w ramach tego projektu, to wymiana fizycznych kapsuł czasu. W kapsułach znajdą się cząstki teraźniejszości, które według uczestników projektu są ważne dla przyszłości i które odzwierciedlają to, co młodzi ludzie dzisiaj chcą przekazać ludzkości z roku 2050. Z technicznego punktu widzenia będzie to wyglądać tak, że młodzi ludzie, którzy obecnie uczęszczają do liceum Spark Academy, znajdą bezpieczne miejsce, wykopią dół i zakopią na polskiej ziemi symboliczne kapsuły pełne marzeń, aspiracji, przepowiedni i rzeczy osobistych swoich rosyjskich koleżanek i kolegów. Młodzi Rosjanie z Nowej Szkoły zrobią to samo na terenie Moskwy. Myślę, że to jest coś cudownego. Jak inaczej nazwać to, jak nie praktyczną lekcją optymizmu ku lepszej, świetlanej przyszłości?

 

Czy stworzona przez Ciebie metodologia Ten Score to efekt wyobrażania sobie lepszej przyszłości? 

To jest bardzo dobre pytanie! Nigdy tak naprawdę nie myślałam o tym w ten sposób. Ale tak, sądzę, że tak jest. Rozwijam tę metodologię od czterech lat. Ten Score to metoda oparta na trzech filarach. Jednym z nich jest Character Education (kształcenie charakteru), drugim – Design Thinking (myślenie projektowe), trzecim – Participatory Deliberation (dyskusja partycypacyjna). Zaczęłam tworzyć tę metodologię, ponieważ chciałam odnieść się do konkretnego braku, jaki wciąż napotykałam w swojej praktyce nauczania, a ostatecznie dlatego, że nie chciałam ciągle na ten brak narzekać, tylko w końcu przekuć go w coś pozytywnego.

 

Już same podstawy metodologii Ten Score robią wrażenie. Co skłoniło Cię do stworzenia tak kompleksowego narzędzia?

 

To nie jest jedno narzędzie, a raczej ich zestaw. Nie chcę demonizować systemu edukacyjnego, który mamy obecnie. Wcale nie jestem przeciwniczką podręczników. Natomiast podręczniki do nauki języków obcych, które obecnie stosujemy, zaczęto rozwijać w latach 80. ubiegłego wieku. Pod koniec lat 80., metodą, która na dobrze weszła w życie, była metoda komunikatywna. Według założeń tej metody, języka powinniśmy uczyć się po to, aby móc się komunikować z innymi. Myślę, że nawet dziś jest to bardzo solidny fundament. Nie chcę wylewać dziecka z kąpielą, jestem w tej kwestii naprawdę ostrożna. Jednak w naszej nowej rzeczywistości ta metoda ma swoje ograniczenia. Powinniśmy ją poszerzyć, uwolnić i dodać więcej od siebie. Na tym właśnie polega Ten Score. 

 

Podręczniki zrobiły wiele złego dla społeczności nauczycieli języka angielskiego. Rozleniwiły ich, odbierając im poczucie bycia ekspertem w ich dziedzinie. Po prostu przestali nimi być – biorą książkę i przerabiają ją z uczniami od A do Z, jakby to była jakaś wyrocznia. „Po skończeniu rozdziału 7 musimy zrobić z niego test”. Ale czy uczniowie potrzebują testu z rozdziału 7? Sprawdziłeś, czy w ogóle potrzebują rozdziału 7? Gdzie twoja ekspertyza w tym zakresie? Gdzie Twoja profesjonalna ocena potrzeb Twoich uczniów? Chcesz mi powiedzieć, że autor książki w jakiś magiczny sposób intuicyjnie zaprojektował materiały specjalnie pod twoją konkretną klasę? Nie czujesz potrzeby zapoznania się z podręcznikiem, aby zdecydować, czy na przykład nie warto rozpocząć nauki – zamiast od rozdziału 1 – od rozdziału 9? 

 

Łapię się na tym, że zbyt często muszę zadawać nauczycielom właśnie te pytania. Moim założeniem jest zachęcenie nauczycieli, z którymi współpracuję, do tworzenia dobrze zaprojektowanych zadań z przemyślanymi celami, a także do używania różnych narzędzi z zestawu Ten Score, aby założone cele osiągnąć. 

 

Czy nie masz wrażenia, że czasem problem tkwi właśnie w braku jasnego celu, innego niż zdanie testu i dopasowanie się do klucza odpowiedzi?

Zgadzam się i nie do końca rozumiem, jak do tego doszło, choć mam swoją teorię na ten temat. Przyjechałam do Polski na początku lat 90. ubiegłego wieku. To właśnie wtedy zaczęły pojawiać się na rynku nauczycielskie kolegia języków obcych. Były to instytucje, które dbały o wszechstronny i praktyczny rozwój wykwalifikowanych i dobrze wykształconych nauczycieli. Stawiano w nich szczególny nacisk na praktykę nauczania. Opierały się głównie na 3-letnich praktykach zawodowych. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej wiele z tych szkół zostało jednak stopniowo zlikwidowanych, niektóre z nich wchłonęły inne wydziały uniwersytetów. W następstwie tych zmian na rynku zaczęły pojawiać się osoby, które wykonywały zawód nauczyciela, posiadając bardzo niewielkie praktyczne doświadczenie w nauczaniu. Oczywiście to były wykształcone osoby, świetnie znające swój przedmiot, ale tutaj chodzi o przekazywanie wiedzy. Z tą umiejętnością człowiek albo się rodzi, albo musi ją w sobie odpowiednio wykształcić. Tak czy inaczej, jest to coś, co należy dopracować, zanim dany nauczyciel stanie sam na sam z uczniami w klasie. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że dla wielu nauczycieli, którzy nie byli odpowiednio przygotowani, nauczanie okazało się trudnym wyzwaniem. Podskórnie czuję też, że do tej sytuacji nie doszło wyłącznie z ich winy. W tym samym czasie nastał boom na profesjonalne, agresywnie reklamowane, serie podręczników.

 

Zadziałały jak siatka bezpieczeństwa.

Dokładnie tak. Nie masz doświadczenia? Masz niewielkie lub niewystarczające umiejętności praktyczne? Nie masz wrodzonego talentu ani powołania? Nie martw się, po prostu postępuj zgodnie z instrukcją, a wszystko będzie dobrze. 

 

Może nadszedł już właściwy czas, żeby pozbyć się tej asekuracji?

„Nie ma lepszej chwili niż teraz!” to kolejny aforyzm, który zbyt często mylony jest z truizmem. Oczywiście zrobić coś nigdy nie jest tak łatwe jak samo stwierdzenie, że coś trzeba zrobić. Wymaga to długotrwałego wysiłku i trwałego zaangażowania. Jestem przekonana, że aby lepiej kształcić naszych młodych ludzi, zapewnić im lepsze doświadczenia edukacyjne, wieloaspektowe, bardziej atrakcyjne i adekwatne dla uczniów w XXI wieku, nauczanie mające w dłuższej perspektywie większe szanse przełożenia na bardziej inkluzyjną i sprawiedliwą przyszłość dla większej liczby ludzi, musimy zacząć od rzeczywistego zaangażowania w proces edukacyjny samych uczniów, jako współpartnerów. Jako budowniczych własnej przyszłości. Musimy budować – wspólnie – systemy nauczania, które będą elastyczne, dynamiczne i na czasie. 

 

Nadszedł czas, aby zacząć używać podręczników jako potencjalnie użytecznych zasobów, ale nadszedł również czas, aby ponownie kształcić naszych nauczycieli do roli moderatorów i mentorów, fachowo przeszkolonych w korzystaniu z różnorodnych wielofunkcyjnych narzędzi do poruszania się w nowej erze edukacji.

znajdź całość TUU