Top
Omphaloskopoi – TUU
fade
1051
single,single-post,postid-1051,single-format-standard,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
pepek2

Omphaloskopoi

Nastawiam uszy i receptory na najwyższy poziom. Odważnie sięgam w głąb i eksploruję miejsce zasiedlone przez więcej form istnienia niż amazońska dżungla. Za każdym razem inne, pulsujące życiem i nierozerwalnie związane z jego początkiem. Niektórzy panicznie się go boją. Inni czczą jego tajemnicze moce. Pępek. Pępunio. Blizna po matce.

 

Przekonanie o jego wyjątkowym znaczeniu mamy tak samo głęboko zakodowane jak narcystyczny pogląd o naszej unikatowości we Wszechświecie. Stąd powiedzenie o czymś najważniejszym, o „pępku świata” znane pod każdą szerokością geograficzną i w każdym czasie. W starożytnej Grecji, w Delfach, istniał monument nazwany Omphalos, czyli pępek, upamiętniający miejsce spotkania dwóch orłów wypuszczonych przez Zeusa z krańców Ziemi. Był to niezbity dowód na to, że miasto znajduje się w centrum świata, a jego mieszkańcy to najszlachetniejsi ludzie pod Słońcem. Także przekonani o własnej wyjątkowości rdzenni mieszkańcy Wysypy Wielkanocnej nazywali ją Te Pito o te Henua, wprost i nieskromnie „pępkiem świata”. Choć gdy spojrzy się na mapę, trudno się dziwić: na bezkresnej powierzchni pustego Pacyfiku ich wyspa rzeczywiście wygląda jak cud żyjącej natury. Jak zwieńczenie aktu stworzenia. 

 

Tylko dlaczego mówimy o pępku, a nie o sercu, mózgu czy oku? Może wynika to z naszej potrzeby posiadania geometrycznego centrum, punktu odniesienia. A być może to biologiczna prawda o początku życia każdego z nas, świadomość utraconej pępowiny i namacalny symbol naszej indywidualności, czyni tę małą, pierwszą w życiu bliznę, tak znaczącą. Niepokoi to wiele osób. Do tego stopnia, że część z nich cierpi na omfalofobię, paniczny strach przed własnym pępkiem. Boją się go dotykać, nie patrzą w lustro, wypierają jego istnienie i pochodzenie. Ich marzeniem jest brak pępka. Co ciekawe naprawdę istnieją takie osoby, które utraciły go w wyniku błędów medycznych. Te z kolei dorabiają sobie pępek na zdjęciach, ponieważ widok gładkiego ludzkiego brzucha sieje jeszcze większy ferment. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia Karoliny Kurkovej, gwiazdy pokazów Victoria’s Secret, słynnej bardziej z tego, że jest „modelką bez pępka” niż z wyjątkowej urody. 

 

Szczególnym przykładem pępkowych historii byli hezychaści, chrześcijańscy mistycy z Bizancjum. Ta średniowieczna sekta od X do XV wieku szukała sposobu na uzyskanie jedności z Bogiem i wypracowała wyjątkową technikę medytacji. Mnisi osiągali całkowite wyciszenie poprzez powtarzanie jednej modlitwy, kontrolę oddechu i wpatrywanie się w pępek. Tam oczekiwali emanacji Boga – Światłości Bożej, którą apostołowie ujrzeli na Górze Tabor. Metody hezychastów budziły wiele dyskusji i, podobnie jak franciszkanie, byli oni o krok od uznania za heretyków. Pępek był tu symbolem i centrum ludzkiego ciała, a właśnie jego rola wzbudzała szczególnie zażarte dyskusje. I choć ich dogmatyczna praktyka wiodła donikąd, można ich uznać za prekursorów nowożytnego humanizmu. To oni jako pierwsi propagowali aspekt ludzki w procesie zbawienia i zdecydowanie sprzeciwiali się umniejszaniu godności człowieka względem Boga. Takim poglądom bezwarunkowo hołdował Leonardo da Vinci, który w 1490 roku wbił w papier cyrkiel, wykreślił okrąg, narysował kwadrat i w te figury wpisał idealne proporcje człowieka – mężczyzny wg opisu Witruwiusza. A, co chyba oczywiste, punktem centralnym tego rysunku oraz uniwersum idei epoki da Vinci był i pozostaje pępek. Od tego czasu większość z nas uwierzyła, że jesteśmy miarą wszechrzeczy. Napisano na ten temat tysiące książek.

 

Z lektury „Małego Księcia” natomiast wiemy, że wulkany należy regularnie czyścić. W przeciwnym razie mogą zgromadzić zbyt wiele brudu i wybuchać w niemiły sposób. Podobnie bywa z pępkami, w których co rusz odkrywamy niepokojące znaleziska. Podejrzewający najgorsze naukowcy z Uniwersytetu w Sydney pod wodzą Karla Kruszelnickiego zbadali zawartość pępka i rządzące nim prawa. Używali metod statystycznych i korespondencyjnych, ale niezbicie dowiedli, że kłaczki w pępku składają się głównie z włosów, włókien z tkanin, które nosimy oraz komórek skóry. A także, że kobiety mają mniej brudu w pępkach, ponieważ ich włoski są delikatniejsze, a wydatniejsze i owłosione brzuchy mężczyzn sprzyjają gromadzeniu „zdobyczy”. I co najważniejsze – niepokojące niebieskie zabarwienie brudów w pępku jest związane z najczęściej występującymi w odzieży błękitnymi włóknami. Za swoje odkrycia Kruszelnicki odebrał w 2002 roku Nagrodę Ig Nobla. Trochę niepoważną, a trochę poważną wersję klasycznego Nobla o wartości 10 bilionów dolarów Zimbabwe, czyli 4 dolarów amerykańskich. Sława badań nad „kłaczkami w pępku” uruchomiła armię naśladowców, co zaowocowało szeregiem nowych odkryć. W 2011 roku naukowcy z North Carolina State University w USA opisali 2368 gatunków bakterii żyjących w pępkach. Z tej liczby ponad połowa była wcześniej nieznana biologom. Odkryto również, że każdy człowiek ma swój własny, niepowtarzalny ekosystem, który liczbą gatunków i wariacjami na temat życia przewyższa lasy Amazonii. Tylko wciąż nie mamy zielonego pojęcia, czemu to wszytko służy.

 

W tym świetle zupełnie innego znaczenia nabiera przekonanie wielu afrykańskich ludów uznających pępek za najważniejsze miejsce ludzkiego ciała. Od wieków plemiona zamieszkujące tereny dzisiejszego Kongo uważają go za źródło wyjątkowej mocy. Tam też lokują siedlisko duszy, która działa jak pole siłowe chroniące jej posiadacza przed przeciwnościami losu. Dlatego w wielu kongijskich domach stoją specyficzne fetysze – figurki zrośniętych plecami mężczyzny i kobiety z monstrualnie powiększonymi pępkami. Te ostatnie wyglądają jak wklęsłe, owalne lustra, a ich zadaniem jest odbijanie złych duchów i uroków. W tej części świata pępek to realne wunderwafe każdego człowieka, a w szczególności kobiet. Do takiego rozumienia ciała i siły, która z niego płynie, nawiązuje również praktyka nagiego protestu. To w kolonialnej i postkolonialnej Afryce bardzo ważna tradycja. Oprócz sprzeciwu wobec europejskiego ubioru połączonego z chrześcijańską fobią grzesznego ciała, jej źródłem są tradycyjne wierzenia, wg których eksponowanie piersi, brzucha a przede wszystkim pępka, uruchamia ochronną aurę wobec zła. Jednym z przejmujących zapisów takiego protestu jest „Wdowa”, obraz Marlene Dumas z 2013 roku. Portretuje on Pauline Lumumbę, żonę pierwszego premiera Demokratycznej Republiki Konga, idącą półnagą pomiędzy mężczyznami, tuż po zamordowaniu swego męża w 1961 roku. Kobieta jest najważniejszą postacią tego przedstawienia, choć nie jest ani w centrum obrazu, ani nie góruje nad pozostałymi. Wprost przeciwnie – drobnej budowy Lumumba otoczona jest przez rosłych, ubranych w białe koszule i mundury mężczyzn. Mimo wszystko jest jednak eskortowana, jakby w obawie przed drzemiącą w jej ciele mocą. 

 

Dziś bardziej niż kiedykolwiek jesteśmy skoncentrowani na własnych „pępkach świata”. Na szczęście mamy też coraz więcej refleksji na ten temat. Dlatego warto pamiętać, że teologiczni przeciwnicy hezychastów nadali im nazwę Omphaloskopoi, czyli „wpatrzonych w pępek”. W ten sposób drwili z ich koncentracji na własnym ciele i ciasnej perspektywy, pomijającej złożoność boskiego świata wraz z ogromem jego kosmicznej skali. Było w tej krytyce przeczucie technokratycznej współczesności. A biorąc pod uwagę globalną krótkowzroczność ludzkiego rodzaju i egotyzm ostatnich dekad naszej historii, ten epitet należy się każdemu z nas.

 

___

ilustracja: Grzegorz Myćka

tekst: Przemysław Jędrowski

 

znajdź całość TUU