Top
Co straszy pod wodą – TUU
fade
1209
single,single-post,postid-1209,single-format-standard,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
ryba-www

Co straszy pod wodą

Bogactwo słodkich i słonych wód to jeden z najpiękniejszych darów, jakie otrzymaliśmy od natury. Czy potrafimy z rozwagą się nim cieszyć? Każdego roku ponad 650 000 zwierząt morskich, w tym: delfinów, wielorybów, fok i żółwi, ginie uwięzionych w sieciach rybackich, które zahaczone o rafę lub wrak, zostają wyrzucone z kutra. Te sieci widmo, a także sznury haczykowe i inne urządzenia przeznaczone do połowu ryb lub innych organizmów morskich, łowią – nawet gdy nie są nadzorowane. Poprawa tej sytuacji nie leży w interesie dużych firm zajmujących się połowem ryb. Na szczęście interesami nie kierują się nurkowie z międzynarodowej organizacji Ghost Diving, którzy działają, aby położyć kres wyniszczaniu środowiska wodnego. O tym niezwykłym podwodnym ruchu opowiedzieli nam Wojtek A. Filip i Bartek Trzciński z ośrodka szkoleniowego dla techników sprzętu nurkowego – Tecline Academy.

 

Wojtek: Spędzanie czasu pod wodą to wspaniała sprawa, ale dla mnie przede wszystkim liczy się możliwość wykorzystania tej umiejętności. Nurkowanie staram się pokazywać jako narzędzie. Przez prawie 30 lat „mieszkałem” pod wodą, a przez 20 uczyłem, jak to robić. Zajmowałem się też kartografowaniem jaskiń zalanych wodą. Jestem przekonany, że aby móc podziwiać, pomagać i wspierać, nurek musi być odpowiednio przygotowany. Nie może stanowić zagrożenia dla samego siebie, ani dla otaczającego go środowiska. Żeby bezpiecznie wydobyć coś spod wody, bez naruszenia np. rafy koralowej, konieczna jest techniczna biegłość.

 

I tu pojawia się kluczowy problem. Chcemy wszystkiego szybko, najlepiej natychmiast. „Mam tylko w sobotę czas, nauczysz mnie?” – odpowiedź na tak postawione pytanie powinna brzmieć „nie”. Nie da się pewnych zagadnień poznać i przyswoić w weekend. Postawa „byle sprzedać” nie prowadzi do niczego dobrego.

 

Bartek: W momencie, gdy Wojtek projektował sprzęt, ja dopiero zaczynałem nurkować. Już po pierwszym zanurzeniu w basenie wiedziałem, że swoją przyszłość, zawodową i prywatną, chcę związać z tą aktywnością. Długo szukałem swojego miejsca w świecie nurkowym, bo mimo że to nisza, jest w niej jeszcze wiele do zrobienia. Chciałem zostać instruktorem i nauczać w sposób, w jaki ja nigdy nie byłem nauczany. Traktować nurkowanie jako narzędzie do robienia czegoś więcej niż tylko obserwowanie ryb. Jako stażysta podjąłem współpracę z Tecline. Poznałem Wojtka i dzięki niemu zacząłem zupełnie inny trening nurkowy, według standardów Global Underwater Explorers. Wiedza i umiejętności, jakie od niego otrzymałem, razem z rozwiązaniami sprzętowymi, otworzyły mi na nowo oczy na nurkowanie. Kolejnym krokiem było pytanie, co teraz z tą wiedzą można zrobić.

 

Wojtek: Osiem lat temu jeden z moich znajomych nurków – Pascal van Erp – wpadł na pomysł, by w gronie nurkowym rozpowszechnić ideę oczyszczania środowiska podwodnego. Miał na to jednak nieco inny pogląd. Kutry, które ciągną za sobą sieci, zahaczają nimi o rafy. Nie mogąc ich wydostać, po prostu je odcinają i zostawiają pod wodą. W ten sposób setki tysięcy ton sieci są pozostawione na całym świecie – i ciągle łowią. W odpowiedzi na to zjawisko powstała idea Ghost Fishing, choć od niedawna ruch zmienił nazwę na Ghost Diving, aby uniknąć mylnego skojarzenia, że nasza działalność polega na łowieniu ryb. Kiedy wydobywamy sieci, staramy się ratować wszystko, co jeszcze w nich żyje. Zaplątane są nie tylko ryby, ale też delfiny, foki, a nawet wieloryby. Idea Ghost Divingu w Polsce jest dosyć młoda, a rozpowszechnił ją Bartek.

 

Bartek: Jeszcze podczas studiów, pisząc pracę o działaniach CSR, trafiłem na projekt, w którym producent suchych skafandrów do produkcji wykorzystywał domieszkę materiału z recyklingu. Zainteresowało mnie pochodzenie tego surowca – wytwarzano go z sieci wydobytych przez ekipę Ghost Diving. Ziarno zostało zasiane i wiedziałem, że w przyszłości chcę się zajmować właśnie tym. Później, pracując już w Tecline, dzięki Wojtkowi poznałem Pascala, założyciela organizacji Ghost Diving. Spełniło się moje marzenie – praca dla firmy zajmującej się sprzętem nurkowym i jednocześnie aktywnie wspierającej inicjatywy, w którą wierzę.

 

Jako nurkowie codziennie myślimy o tym, co dzieje się ze środowiskiem naturalnym, a szczególnie wodnym, bo zmiany widzimy na własne oczy. Pod powierzchnią króluje wszechobecny plastik. Trzeba wiedzieć, że szacunkowo ok. 46% całego plastiku zalegającego i rozpuszczającego się w wodzie pochodzi z sieci. Na pierwszy rzut oka te sieci są niewidoczne, bo kryją się głęboko pod wodą, ale nie łudźmy się, że problemu nie ma. Sieci widmo potrafią mieć pół kilometra długości. Poruszając się, tworzą coś na kształt ducha i zabijają wszystko, co żyje pod wodą. Dodatkowo, ulegając procesowi rozkładu, zmieniają się w mikroplastik, który z kolei zjadają organizmy morskie. Dziś właściwie trudno spotkać morskie zwierzę bez domieszki plastiku. Warto o tym pamiętać, jeśli w naszym jadłospisie znajdują się owoce morza.

 

Wojtek: Woda wciąż jeszcze akceptuje nasz egoizm. Wydaje się, że ma zdolność rozpuszczania go. Wielu ludzi wyrzuca śmieci do wody, bo sądzą, że tam znikają z powierzchni i po problemie. Ale woda to nie jest czarna dziura, która wszystko pochłonie i ze wszystkim da sobie radę. Nauka szacunku dla podwodnego środowiska to trudny proces, nawet wśród osób zainteresowanych nurkowaniem. W wielu przypadkach wciąż najważniejszym celem jest „chcę zobaczyć”, „chcę dotknąć tego żółwia” – najpierw moje potrzeby, a dopiero potem potrzeby miejsca, w którym jestem.

 

Bartek: Staramy się w różny sposób angażować ludzi w dbanie o najbliższą okolicę. Zorganizowaliśmy m.in. akcję, podczas której nurkowie wydobywali ze swoich codziennych zanurzeń jak najwięcej śmieci. Każdy wykonywał zdjęcie tego, co wydobył i wysyłał je jako potwierdzenie. Akcja ta wciąż trwa i ma wymiar międzynarodowy. W tym roku zwycięzcą został nurek z Giżycka, któremu z wielką satysfakcją wręczyliśmy nagrodę główną ufundowaną przez Tecline.

 

Wojtek: Mniej cieszy fakt, że w naszych polskich jeziorach jest tyle śmieci. Kiedy zaczynałem nurkować, akweny te miały doskonałą widoczność. Obecnie bardzo trudno o miejsce, w którym można po prostu wskoczyć do wody i nie obawiać się wejścia bez butów. Akcje wydobywania śmieci spod wody są bardzo potrzebne, bo, niestety, w wielu wypadkach obserwujemy próbę odwrócenia się od problemu. Nurkowie lubią nurkować, ale mniej chętnie mówią, o tym, że miejsca, w których nurkujemy są coraz ciaśniejsze. Pod wodą pojawia się coraz więcej rzeczy, których nie powinno tam być. Dokąd więc pojechać? Wszędzie wszystko zatrute. Trzeba wybiegać myślami naprzód i zastanawiać się nad konsekwencjami naszego postępowania w dłuższej perspektywie czasowej. Fakt, że dziś wydobędziemy z wody kilogramy plastiku oczywiście jest ważny, ale kluczowe dla przyszłości jest to, kto wrzuca go do wody i dlaczego to robi.

 

Bartek: W ruchu Ghost Diving oczywiście liczy się entuzjazm, ale nie chodzi wyłącznie o to, żeby na hura wyciągać jakąkolwiek sieć i przy okazji narażać życie i zdrowie. Chcemy działać bezpiecznie i w taki sposób, by np. jak najmniej uszkodzić wrak, z którego pochodzi sieć i wyłowić ją całą, a nie tylko fragment. Niestety, sieci widmo są praktycznie niewidoczne nie tylko dla zwierząt, ale także dla nurków. Właśnie dlatego nurkowie Ghost Diving nigdy nie działają w pojedynkę.

 

Kiedy jesteśmy pod wodą, bazujemy na prawach fizyki – każdy kojarzy widok butelki wypełnionej powietrzem i unoszącej się na wodzie. Tak samo balon – jeśli napompujemy go pod wodą, wypłynie na powierzchnię. Żeby wydobywać cięższe przedmioty z dna, używamy specjalnych worków wypornościowych działających właśnie na takiej zasadzie. Pojedyncza akcja może trwać nawet tydzień, po 6-7 godzin dziennie. Dlatego potrzebnych jest kilka zespołów podwodnych, które się zmieniają, a także zespół powierzchniowy, który wyciąga sieć i szuka zaplątanych żywych zwierząt.

 

Wojtek: Wyspecjalizowaliśmy się w wydobywaniu sieci z dużych głębokości, między 40 a 60 m. Tam gaz, którym oddychamy zużywa się niezwykle szybko, a każde zanurzenie zespołu nurków to koszt od kilku do kilkunastu tysięcy euro. Do niedawna bazowaliśmy na samodzielnie zebranych pieniądzach na każdą akcję. Od pewnego czasu udaje się znajdować sponsorów. O tym, jak ważne dla nas jest ratowanie życia podwodnych zwierząt może świadczyć fakt, że potrafiliśmy w kilkanaście osób uwalniać maleńkiego kraba, który zaplątał się w sieć. Uparliśmy się, że go wyswobodzimy i w końcu się udało. To był pewnie najdrożej uwalniany krab na świecie. W Ghost Divingu spotykają się ludzie, którzy nie chcą jedynie wskoczyć do wody, ale dostrzegają w nurkowaniu coś więcej.

 

Bartek: W zależności od tego, co robimy pod wodą i jak uczymy nurkowania, tak będzie wyglądała przyszłość. Jest różnica między osobą, która schodzi pod powierzchnię tylko po to, żeby złapać rybę za ogon albo złowić ją bez zastanowienia nad konsekwencjami, a człowiekiem, który bada dno morskie i zdobytą wiedzę wynosi na powierzchnię dla osób, które nie nurkują.

 

I kiedy wydawałoby się, że podwodny problem jest zdiagnozowany, więc wystarczy konsekwentnie działać, ruch Ghost Divingu w Polsce musi się mierzyć z masą prawnych utrudnień. Zgodnie z aktualnymi przepisami w naszym kraju, przy każdej akcji wydobycia sieci konieczne są zezwolenia urzędów na wykonywanie prac podwodnych. Mocno zmotywowana grupa prawników wciąż walczy, aby ułatwić nurkom działania w Polsce. Jeśli chcesz wesprzeć inicjatywę Ghost Diving, skontaktuj się z Ghost Diving Poland.

 

 

___

tekst: Julita Mańczak

foto: Giorgos Kolikis | Ghost Diving

znajdź całość TUU