Top
Dark matters – TUU
fade
981
single,single-post,postid-981,single-format-standard,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
Vader-2

Dark matters

„Ciemność, widzę ciemność!” – panikował Albercik z Seksmisji. Mrugał zawzięcie i żalił się na kompletny brak zrozumienia tego, co się dzieje. Podobne tiki co kilka lat mają fizycy i astrofizycy na całym świecie. Ponieważ ciemna energia zrobiła z nas ciemną masę i wprawiła w stan klinicznej ambiwalencji. Udowodniając naszą poznawczą mizerię. Lub naukowy zakalec.

 

Okazało się, że materialny wymiar Wszechświata, który z mozołem odkrywaaliśmy przez cały XX wiek: bozony, kwarki, elektrony, pozytrony czy neutrony to jedynie rzadkie rodzynki w ciemnej masie kosmicznego wszystkiego. Od lat 70. i 80. XX wieku, gdy zaczęliśmy podejrzewać Kosmos o ciemne sprawki, co rusz ktoś krzyczał, że „Widzi ciemność”. Ostateczny dowód otrzymaliśmy 12 lat temu, gdy zaobserwowano soczewkę grawitacyjną (bez dostrzegalnej materii i gwiazd) w rejonie gromady galaktyk, powstałej ze zderzenia dwóch innych gromad, o wdzięcznym imieniu 1E0657-558. Jedynym sensownym wytłumaczeniem tej osobliwości było działanie niewidzialnej dla nas materii – „dark matter”.

 

Dziś już wiemy, że przegrywamy w procentach z kosmiczną rzeczywistością 17:83. 17 to procent ulubionego przez nas sposobu istnienia, opartego na cząstkach i energii – to też ta cześć, którą jesteśmy w stanie wykryć, zarejestrować i udowodnić. A 83 to odsetek tego, czego nie „widzimy”, ale wiemy, że istnieje i ma na nas wpływ. I to fundamentalny. Skąd ta pewność? Ponieważ oddziałuje grawitacyjnie i jest brakującym, w myśl większości teorii, spoiwem przestrzeni kosmicznej. Bez udziału ciemnej materii rozpadłaby się każda galaktyka, nie wspominając o ich gromadach. Warto też dodać, że fakt istnienia innych niż nasza Droga Mleczna skupisk gwiazd i planet przyswoiliśmy dopiero w 1924 roku dzięki odkryciom Edwina Hubble’a. Ten sam, nieustraszony w wyciąganiu wniosków obserwator z Kalifornii, dowiódł pięć lat później, że Wszechświat jest w nieustannym ruchu – galaktyki pędzą na łeb na szyję w nieznane, a całość rozszerza się bezwstydnie. Od tego czasu nasz fizyczny ból głowy tylko narastał. Po oczywistej już konsekwencji tych odkryć, czyli koncepcji Wielkiego Wybuchu, narastała niezgodność ogólnej teorii względności z teorią kwantową, pojawiła się ciemna materia i do kompletu ciemna energia. Ta ostatnia stała się niezbędna w zrozumieniu zjawisk zaobserwowanych przez Hubble’a. Fizyka i potężny kosmiczny teleskop jego imienia, który od 1990 roku podgląda Kosmos. Tak posklejaliśmy obraz Wszechświata, którego dzisiejszy bilans wygląda następująco: 68,3% to ciemna energia, 26,8% to ciemna materia a 4,9% to międzygalaktyczny gaz oraz gwiazdy i ich systemy. W skrócie, wszystko, co najważniejsze, zawdzięczamy ciemnej stronie. Ona decyduje o kształcie i dynamice ponad 95% Wszechrzeczy. Stanowi o ich mocy i przyszłości. Z nami i naszym pojmowaniem materii gdzieś na marginesie. Choć już tak naprawdę nie wiadomo na marginesie czego. Ponieważ tak jak Sokrates 2500 lat temu, przede wszystkim wiemy, że nie wiemy nic. 

 

Rozpada się też, trwający z ma-łymi korektami od XVII wieku, gmach klasycznej, empirycznej fizyki Isaaca Newtona. Jego „Hypotheses non fingo”, cwaniakowanie, że nie stawiamy już hipotez, bo wszystko potrafimy udowodnić, właśnie dobiega końca. Dlatego dywagujemy. Abstrahujemy. Unifikujemy. Podciągamy teorie i szukamy hipotez. A cały ten festiwal gdybania nazwaliśmy fizyką teoretyczną. Z drugiej strony to właśnie Newtonowi – genialnemu fizykowi, ale też badaczowi Biblii i alchemikowi – zawdzięczamy grawitację, jedyną namacalną siłę spajającą nasze tezy. To potęga, którą uczony Anglik wprowadził do nauki dzięki swej niezachwianej wierze w oddziaływania niematerialne. Zakładał, że działają one w każdej skali i okolicznościach. Dlatego na równi traktował przyciąganie magnetyczne z przekonaniem o działaniu telepatii i możliwością leczenia na odległość za pomocą specjalnych proszków. Bez tych fantastycznych założeń nigdy nie powstałaby rewolucyjna teoria grawitacji. Nie moglibyśmy obliczać ruchów planet i pływów mórz, a ludzkość nie poznałaby pierwszej w historii fizyki wielkiej idei, porządkującej ziemskie i kosmiczne sprawy. Nie bez przyczyny więc niektórzy badacze nauki twierdzą, że „Newton nie był pierwszym w epoce rozumu, ale ostatnim z magików”. 

 

Po dekadach bezkrytycznej wiary w ludzki rozum i rozwijania klasycznych teorii dla kosmologii i astrofizyki nastają prawdziwe wieki ciemne. Chcąc wiedzieć i rozumieć, musimy zająć się na serio ciemną stroną Universum. A Lord Vader na to: „A nie mówiłem?”.

 

 

znak-01

Przemysław Jędrowski,

z wykształcenia technik leśnik i historyk sztuki. Miłośnik słowa. Komercyjnie tworzy komunikacje marek i jeszcze więcej o nich mówi. Komentuje sztukę nowoczesną i dawną. Czyta dużo i różnie. A najchętniej żegluje jak najdalej, nie mówiąc nic.

znajdź całość TUU