Top
Babel Tower 2020 – TUU
fade
1249
single,single-post,postid-1249,single-format-standard,eltd-core-1.0,flow-ver-1.3.1,,eltd-smooth-page-transitions,ajax,eltd-blog-installed,page-template-blog-standard,eltd-header-standard,eltd-fixed-on-scroll,eltd-default-mobile-header,eltd-sticky-up-mobile-header,eltd-dropdown-default,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
dor1

Babel Tower 2020

Dość dobrze pamiętam jeden ze smutniejszych dni w swoim życiu. Podczas stypendium w Dreźnie, jak większość uczestników Erasmusa, miałem mnóstwo czasu na czytanie dosłownie o wszystkim, co mnie zainteresowało. Po kilku miesiącach nadszedł dzień, w którym zdałem sobie sprawę z dość oczywistego dla większości osób, a jednak dla mnie wtedy tragicznego faktu, że choćbym całe życie spędził, czytając, to i tak nie zdołam przyswoić nawet większej części dostępnej ludzkości wiedzy. Co gorsza, im więcej wiedziałem, tym każdy aspekt rzeczywistości okazywał się kolejnym wierzchołkiem góry lodowej. Wpierw fakty były dość oczywiste, jak ten, że woda wrze w 100°C. Zagłębiając się w nie, odkryłem, że jednak zależy to od ciśnienia. I tak np. w kraterze Hellas Planitia na Marsie wrze ona już przy 10°C, co w przededniu ery wycieczek na czerwoną planetę ma niebagatelne znaczenie. Wolę nawet nie wspominać o fizyce kwantowej, co do której mam głębokie przekonanie, iż istnieje tylko po to, by naigrywać się z fizyków klasycznych oraz rzucać wyzwanie zdrowemu rozsądkowi i „chłopskiemu rozumowi”. Im bliżej encyklopedycznego oświecenia, tym ciemniej się robi od narastających wątpliwości, setek perspektyw naukowych na podobne zjawiska i wyjątków uciekających statystycznym regułom. Nie dziwi mnie zatem dzisiejsze zapotrzebowanie na alternatywne narracje tłumaczące tę arcyzłożoność rzeczy w sposób dużo bardziej „uporządkowany”.

 

Wydaje mi się, że pierwszym punktem ku zatraceniu wiary w autorytety i przyjęty konsensus w cywilizacji zachodniej jest Święty Mikołaj vel Gwiazda, Gwiazdor. Pełne ufności dzieci wierzą w korpulentnego, jowialnego jegomościa, który zna ich dobre oraz złe uczynki i co roku przynosi prezenty. Po jakimś czasie młodzi ludzie odkrywają, że w poprzednich latach byli oszukiwani, a fantastyczna postać to przebrany sąsiad, wujek lub podkładający cichcem prezenty pod choinkę rodzice. Pierwsza iskra zwątpienia i negacji przekazywanej przez dorosłych wiedzy zaczyna się tlić. Później już każda niedziałająca terapia, spostrzeżenie dotyczące rzeczywistości niezgodne z przyjętą naukową normą, wydarzenie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi w powszechnie przyjętych modelach rzeczywistości to ta sama próba oszukania nas przez niegdysiejsze autorytety. Zawsze ilekroć czytam o teoriach spiskowych amerykańskiej proweniencji wydaje mi się, że już nic mnie nie zaskoczy. A jednak, negowanie istnienia Australii, twierdzenie z przekonaniem, iż „Australijczycy” to zatrudnieni przez NASA aktorzy, charakterystyczne krajobrazy krainy kangurów wygenerowano komputerowo, a odwiedzający najmniejszy kontynent turyści faktycznie przewożeni są do jakiejś mało znanej części Ameryki Południowej, pokazuje mi, jak ograniczona jest moja wyobraźnia. Płaska ziemia, jedząca ludzkie mięso dla uzyskania długowieczności królowa Elżbieta, rządzący światem Iluminaci, Reptilianie lub Deep State, Big Pharma trująca ludzkość, żeby uzależnić ją od ich lekarstw oraz szczepionki regulujące populacje to tylko mała część uniwersum alternatywnych narracji. Póki teorie spiskowe były niszowym światem traktowanym z dużą dozą pobłażliwości, czytałem o ludziach w nie wierzących jak o odległych plemionach z Amazonii. Gdy jednak trwająca epidemia zaburzyła dotychczasowy porządek, pozostawiając społeczeństwo bez uzgodnionego konsensusu co do faktycznego stanu rzeczy, marginalne dotychczas koncepcje z niebywałą siłą zaczęły wkraczać do mainstreamu.

 

Jak zatem znaleźć i uzgodnić wspólną narrację w dobie niszczonych przez epidemię dezinformacji nadajników sieci 5G, szczepionek z chipami kontrolującymi funkcje życiowe (w szczególności funkcje prokreacyjne), sztucznie stworzonego wirusa przez: Chińczyków / Amerykanów / Światową Finansjerę / Satanistów / Iluminatów / Billa Gatesa (sic!) / Deep State / Rząd Światowy (niewygodne skreślić wedle uznania), który zresztą nie istnieje, gdyż wykrywające go testy pokazują tylko ogólny stan zapalny w organizmie. Tak naprawdę to zwykła grypa, podczas której ogólna śmiertelność spada w stosunku do analogicznych miesięcy lat ubiegłych… Można by tak jeszcze długo mnożyć. W zaistniałej sytuacji kuszącą postawą wydaje mi się ta opisana w opowiadaniu przytoczonym w książce Paulo Coelho „Weronika postanawia umrzeć”. Opowiada ona o królestwie posiadającym dwie studnie – jedną ogólnodostępna, drugą tylko dla rodziny królewskiej. Potężny czarnoksiężnik zatruwa pierwszą tak, że każdy kto z niej się napije, popada w szaleństwo. Wkrótce cały lud, poza dworem, doznaje pomieszania zmysłów. Odtąd rozsądne dekrety wydawane przez króla wywołują oburzenie poddanych, dla których są czystym wariactwem. Mądra królowa w tej sytuacji namawia małżonka, by również napili się ze studni, co czynią. Kolejne rozporządzenia władcy bardzo podobają się ludności i wszystko dobrze się kończy. Od zawsze zakończenie tej historii wzbudzało we mnie dużą nieufność. A co jeśli szalony król, ku uciesze szalonych poddanych rozkazałby przyjmowanie leku posiadającego śmiertelne skutki uboczne, dezynfekcję poprzez naświetlanie promieniami UV lub wstrzykiwanie sanitarnych środków czystości typu Lizol i uważał, że liczba przypadków choroby wynika wyłącznie z liczby przeprowadzanych testów, a następnie wycofał królestwo z Międzynarodowej Organizacji Zdrowia? Wciąż w uszach brzmią mi słowa jednego z moich wykładowców o tym, że choć możemy uznać wszystko za konstrukt społeczny, jednak nawet jeśli uzgodnimy, iż od dziś grawitacji nie ma, to ta może nic o tym nie wiedzieć i nadal bezlitośnie działać z tragicznymi skutkami na zwolenników przyjęcia takiego założenia. Sytuację dodatkowo utrudnia fakt, iż historia pełna jest „szaleńców” takich jak bracia Wright, Edison, da Vinci, którzy w kontrze do społecznych norm sięgali po rozwiązania dalekie od zdrowego rozsądku przykładnych obywateli, swoim nonkonformizmem pozwalali społeczeństwu stawiać kolejne milowe kroki na ścieżce rozwoju. Może zatem w duchu pluralizmu zasymilować powstałe teorie w mozaikę tak barwną jak współczesne multikulturowe metropolie? Problemem jest jednak to, że tak skonstruowany konsensus będzie całkowicie nieskuteczny z pragmatycznego punktu widzenia, a podejmowanie decyzji zacznie odbywać się jak w znanym dowcipie: „Pacjent: Panie doktorze zimno mi i gorąco jednocześnie. Siostra: Potrzebuje więcej koców i mniej koców! Doktor: Obawiam się, że ma siostra rację”.

 

W 2017 roku poruszenie w środowisku naukowym wzbudziła wiadomość z Uniwersytetu w Londynie. Starożytna tabliczka, do której dostęp uzyskali badacze, zawierała informacje mogące potwierdzać istnienie wieży Babel. Opisana została na niej konstrukcja budowli o charakterze wieży, zlecona przez Nabuchodonozora II, do której zaangażowano budowniczych z różnych regionów, przedstawicieli różnych kultur, posługujących się różnymi językami. Dr Andrew George z Wydziału Językoznawstwa i Kulturoznawstwa Środkowego i Bliskiego Wschodu określa zawarty na starożytnym artefakcie opis jako zbieżny z opisem biblijnym. Obecnie na świecie szacuje się, że używanych jest około 7000 języków i dialektów, przy czym do 2100 roku ma zostać ich zaledwie połowa. W dobie internetowych translatorów oraz tłumaczących w czasie rzeczywistym, bazujących na sztucznej inteligencji programów bariera językowa zdaje się odgrywać obecnie coraz mniejszą rolę w zglobalizowanym świecie. Współczesny mit o wieży Babel to już nie opowieść o osobach, których języki zostały pomieszane, lecz o wychowanych na jednym podwórku, w jednej kulturze i języku ludziach, którzy nie potrafią współpracować, gdyż ich wizje świata różnią się tak bardzo. 

 

___

test: Gabriel Kaczmarek

ilustracja: Dorota Piechocińska

znajdź całość TUU